czwartek, 28 sierpnia 2014

WAŻNE!!!

KOCHANI, TO KONIEC TEGO BLOGA!
Wytłumaczenie:
- dłuugi czas nie było rozdziału, a to przez to, że miałam problem z dostępem do internetu
- ale to nie koniec moich prac!

ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA:

Zapraszam również na:

PRZEPRASZAM ZA JAKIEKOLWIEK PROBLEMY!
NASTĘPNE FF NIE BĘDZIE PRZERWANE!

Gdy ponownie weszłam na bloga i zobaczyłam 5 komentarzy to aż chciałam płakać!
Jesteście kochani!
Mam nadzieję, że to ff pomoże mi wystartować lepiej z "Beside You"
x x x

poniedziałek, 2 czerwca 2014

0.1. Księżniczka gotowa?

~Dom Jade, Londyn~

Mieszkanie w tak zatłoczonym mieście jakim jest Londyn sprawiało przyjemność tylko nielicznym. Większość londyńczyków wyjechałaby, gdyby tylko była taka możliwość. Tak samo było z Leigh. Ciemnowłosa mulatka, mająca nie więcej niż metr sześćdziesiąt wzrostu szczerze nienawidziła tego miasta. Począwszy od ludzi żyjących w wiecznym pośpiechu, a kończąc na autobusach, których kolor wyprowadzał ją z równowagi.
Co więc miałoby zatrzymać ją w stolicy Anglii? I tu jest problem. Pinnock nie miała funduszy na powrót do rodzinnego kraju, którym była Australia, mimo brania nadgodzin w pracy. Nawet jej wierna przyjaciółka - Jade, starała ją się wspierać finansowo; zaproponowała zamieszkanie, często też pożyczała jej pieniądze, co nie dawało spokoju dziewczynie.
Na dodatek pani Janette, czterdziestoletnia rozwódka, gdy tylko dowiedziała się o pożyczkach mulatki rozpowiedziała to niemal całemu Londynowi, przez co zyskała ona tytuł "złodziejki", co było zupełnie nietrafne do sytuacji w której się znajdowała.
 - Lezz, dołożyłaś się do czynszu? - usłyszała łagodny głos Thirlwall.
Pinnock zaklęła cicho pod nosem. Wszystkie zarobione pieniądze wydała na prezent dla Jade, na jej dziewiętnaste urodziny. Wolałaby się teraz zapaść pod ziemię niż odpowiadać na pytanie współlokatorki.
 - Jezu.. - schowała twarz w dłoniach. - Przepraszam, Jadey, zapomniałam... Jeżeli chcesz to...
 - Nie trzeba, Lezz. - uśmiechnęła się pogodnie. - Jak będziesz miała to dasz, a jak nie to nie i tyle w tym temacie. - stwierdziła, a po chwili ciszy dodała; - Powinnaś się rozluźnić. Wiesz, pogadać z ludźmi, wyjść z domu i nie mówię tu o wychodzeniu do pracy, Leigh.
Zaakcentowała ostatnie słowa zupełnie takim głosem jakby tłumaczyła coś pięciolatce. Mulatka skrzywiła się na samą myśl o rozrywce. Dla niej znacznie milszym spędzeniem wolnego czasu było zostanie w domu, co zupełnie zaprzeczało z trybem życia jej przyjaciółki, która gdy tylko miała wolny czas wychodziła na koncerty, bądź też do klubu.
 - Jadey, umiem się wyluzować. - bąknęła, krzywiąc się nieznacznie. 
Thirlwall prychnęła, wywracając oczami.
 - Ciesz się, że Connor załatwił nam bilety na koncert. - puściła dziewczynie oczko. - Może wtedy dowiesz się, co to znaczy "wyluzować się". 
Pinnock wybałuszyła oczy na swoją towarzyszkę.
Wykonawca, zespół, muzyka, tłumy ludzi...
 Tak właśnie postrzegała koncerty, jednak na pewno nie widziała w tym nic relaksującego. Stanie podczas całego trwania koncertu, przepychanie się przez tłumy, żeby chociażby dostać się do środka. Na samą myśl o występie poczuła, że robi jej się niedobrze.
 - Nie ma takiej potrzeby. - stwierdziła hardo. - Jakoś nie widzi mi się przepychać przez tłumy piętnastolatek, które są w stanie nawet pobić żeby zobaczyć swojego idola...
 - Idoli. - poprawiła ją dziewczyna.
Leigh zaklęła pod nosem, mając nadzieję, że to, co mówi Jade jest tylko głupim żartem i w rzeczywistości będzie mogła ten wieczór spędzić w domu. Czytając książkę, albo oglądając jakieś denne powtórki seriali, które zna już na pamięć.
 - Lezzie, - jęknęła. - nawet nie wiesz jak długo Con starał się załatwić nam te pieprzone bilety, więc rusz dupsko i pójdź na ten koncert.
Twarz brunetki znacznie bardziej spoważniała, a w oczach nie było widać już radosnych ogników. Oznaczało to, że zdanie Leigh-Anne nie miało już najmniejszego znaczenia, bo czy jej się to podoba, czy też nie będzie musiała pójść na koncert, a Thirlwall tego osobiście dopilnuje.
 - Kiedy jest ten koncert? - mruknęła, unosząc pytająco brwi.
 - Dzisiaj o dziewiętnastej. Masz cztery godziny, więc się pośpiesz. Pa, Lezz! - zerwała się z krzesła, zostawiając mulatkę samą.
Zachowanie Jade było zupełnie do przewidzenia - była dość niezorganizowaną i zawsze mówiła o czymś dzień przed zdarzeniem.
 - Niech cię szlag, Thirlwall. - bąknęła, patrząc na zegarek.

 ~O2 Arena, Londyn~
Arena O2 była marzeniem każdego z początkujących muzyków. Nie ważne czy wiedział o jej istnieniu rok, czy kilka lat - każdy pragnął występu tutaj tak samo. Uczucia jakie towarzyszyły teraz czwórce przyjaciół były zmienne; raz byli szczęśliwi, a jeszcze kiedy indziej mieli ochotę płakać jak dzieci. Trzy godziny - tyle im pozostało do ich legendarnego koncertu. Nie wspominając o trasie podczas, której mają towarzyszyć One Direction. Całe szczęście do rozpoczęcia Were We Are Tour mieli jeszcze niespełna dwa tygodnie. 
Luke już niemal od godziny powtarzał sobie tekst praktycznie każdej piosenki, którą mieli zaśpiewać na koncercie. Był w końcu głównym wokalistą, a to do czegoś zobowiązuje. Ashton od niedawna siedział na twitterze, a Calum rozmawiał z jakąś dziewczyną, która znalazła się tu z bliżej nieokreślonych powodów. Jedynie Michael nie miał za bardzo co robić. Co jakiś czas pytał najbliższą osobę czy może w czymś pomóc, na co zawsze otrzymywał taką samą odpowiedź. 
Nie, - bo przecież jest jedną z gwiazd tego wieczoru i nie może się zbytnio przemęczać, choć w rzeczywistości nie pytał z grzeczność, lecz z nudów, z czego większość osób, których się pytał nie zdawały sobie sprawy. Cóż, były dla niego zupełnie obce, więc nie wiedziały, że w prawdziwy Michael wolałby na przykład pobić swój rekord w Flappy Birds.
 - Mickey, przestań do cholery chodzić! - warknął zirytowany Irwin. 
Clifford podskoczył gdy tylko usłyszał poddenerwowany ton przyjaciela.
 - Primero; nie chodziłbym tak gdybyś pożyczył mi swój telefon... - zaczął pewnie Mickey, jednak szybko mu przerwano:
 - Zaraz, zaraz - zabrał głos Hood. - czy ty nie miałeś zrezygnować z tym hiszpańskim romansideł? Oh, poza tym gdybyś nie grał na telefonie podczas prób miałbyś teraz przynajmniej 50%. - pokiwał głową z dezaprobatą.
Michael skrzywił się, starając pokazać swoje oburzenie, co musiało wyglądać przekomicznie.
 - A gdzie ta twoje brunetka, huh? - dogryzł mu chłopak.
Cal spojrzał zdziwiony na Mickey'a, który wydawał się znacznie mniej znudzony niż przedtem. 
 - Jade? - zaśmiał się, co całkowicie zmyliło przyjaciół. - Przyszła do Con'a. Podobno ma być dzisiaj na naszym koncercie. A wiecie jak to jest z Con'em; nie lubi gdy się przystawia do jego przyjaciółek.
 - Niezła była. - stwierdził Irwin, nie podnosząc nadal wzroku z telefonu.
To, że Ash zauważył dziewczynę było całkiem możliwe, jednak ani Calum, ani Michael mu w to nie wierzyli, ponieważ znad telefonu wzrok podniósł zaledwie dwa razy. 
 - Hej, co wy się tu tak zebraliście? - spytał Hemmings, gdy tylko znalazł się bliżej nich.
Wcześniej każdy z nich znajdował się praktycznie po zupełnie przeciwnych częściach Areny. Zapewne gdyby fani ich teraz zobaczyli byliby święcie przekonani, że się pokłócili, co nie było w najmniejszym stopniu prawdą. Od wyjazdu z Sydney każdy z nich zachowywał się zupełnie inaczej, że osoba, która spojrzałaby na nich po raz pierwszy mogłaby ich uznać za wrogów. 
 - A co w tym dziwnego? - oburzył się Clifford. - W końcu jesteśmy przyjaciółmi, co nie? - zapytał szturchając Caluma w ramię. - Przyjaciółmi! - powtórzył, czekając na jakąkolwiek pozytywną reakcję. - Oh, no co jest z wami?! 
 - Mickey ma rację. - oznajmił Lukey. - Ostatnio w ogóle ze sobą nie rozmawiamy.. I nie, kłótnie nie zaliczają się do rozmów. Wyjdźmy gdzieś po koncercie. Jesteśmy tu już tydzień, a praktycznie cały czas albo siedzieliśmy w studiu, albo w hotelu.
 - Luke, nie znamy żadnego klubu w Londynie. - pokiwał głową z dezaprobatą Ash. 
Blondyn zaśmiał się perliście, a następnie znacznie się uspokoił.
 - Ale Connor może zechce nas oprowadzić po tutejszych klubach. 

~Dom Jade, Londyn~
 - I jak, księżniczka gotowa? - spytała Jade, przekraczając próg domu.
Mulatka jednak od kilku godzin nie ruszała się z miejsca. Siedziała przed telewizorem, oglądając maraton "Doctor'a Who", nie wspominając o jej ubiorze w którym Thirlwall nie wypuściła by jej z domu. Męska koszulka z logiem Nickelback, dwie zupełnie różne skarpetki i dresy, które z trudem utrzymywały się na szczupłej sylwetce dziewczyny.
 - Jezu! - pisnęła brunetka, widząc swoją przyjaciółkę w takim stanie. - Leigh-Anne Pinnock, czy ciebie do reszty powaliło?! Za pół godziny koncert, a my już praktycznie powinnyśmy tam być!
Pinnock wywróciła oburzona oczami.
 - Jade, ty nawet do pracy jedziesz pięć minut przed.. - jęknęła. - Pół godziny to mnóstwo czasu. - dodała, przenosząc wzrok na telewizor.
Thirlwall wywróciła oczami, po czym sięgnęła po pilot, by wyłączyć telewizor.
 - Koniec, Lezz. - skrzyżowała ręce na piersi. - Masz to i idź się przebrać! - chwyciła z fotela pierwsze lepsze ubrania i rzuciła nimi mulatce prosto w twarz.
Dziewczyna niechętnie zerwała się z kanapy i ruszyła w stronę łazienki. Patrząc w lustro rzeczywiście żałowała, że nie zaczęła przygotowywać się wcześniej. Włosy wydawały się żyć własnym życiem, a Jadey z pewnością nie pozwoli jej już ich wyprostować. Zestaw ubrań składał się z czarnych rurek, białej bokserki i bordowej bluzy, która sięgała do połowy ud dziewczyny. Szybko rozczesała włosy i wybiegła z łazienki natykając się na zniecierpliwioną współlokatorkę.
 - Nieźle. - stwierdziła, po dokładnym zlustrowaniu dziewczyny wzrokiem. - Okay, chodźmy już, bo Con wspominał o niektórych zachowaniach fanek.

~Arena O2, Londyn~
Budynek przed którym znajdywała się Leigh wzbudzał w niej ogromny respekt.
Spodziewała się bardziej zatłoczonego lokalu z kilkoma amatorami, a teraz stała przed samą Areną O2. Areną na której chciała wystąpić niemalże od dziecka, o czym nie wiedziała oczywiście jej przyjaciółka. 
Rozejrzała się dookoła lustrując twarze zupełnie obcych dziewczyn. Każda z nich starała się zapiszczeć głośniej od drugiej, jakby to miało jakieś znaczenie. Większość z nich była bliska płaczu, a reszta cały czas się uśmiechała. Było również kilka zagranicznych fanek, które rozmawiały ze sobą w zupełnie obcych językach.
Zaraz, czyli dziewczyny, które tu są wiedzą o nich wszystko, a ona nic?
Nie zna nawet nazwy tego pieprzonego zespołu.
Pokręciła głową z dezaprobatą, a następnie została pokierowane przez Jade w stronę Connor'a, który wydawał się być bardzo rozbawiony sytuacją.




***
TAM-TAM-TAM!
Rozdział pierwszy gotowy 
Może i nie jest jakiś cudowny, ani ciekawy, ale mam nadzieję, że znajdę stałych czytelników :P
Pracuję nad przecinkami, więc proszę nie brać ich zbytnio pod uwagę ;)
Traktujcie go jako zapoznanie z postaciami, bo akcja rozkręca się w drugim/trzecim rozdziale
Wiem, że wielu z Was nie spodoba się dobór głównych bohaterów, ale nie mogłam się powstrzymać!
Jak zauważyliście jest to pierwsze opowiadanie i nie jest do końca dopracowane :P
Czekam na komentarze i uzasadnione opinie 

wtorek, 27 maja 2014

0.0. To już dłuższa historia

   Siedemnastoletnia dziewczyna znacznie wyróżniała się od tłumu.
Miała zaledwie metr sześćdziesiąt wzrostu, a jej karnacja, jak i rysy twarz wyróżniały ją na tle londyńczyków. Szczególnie zwróciła uwagę pewnej brunetki, która bazgrała coś w swoim notesie. Na pierwszy rzut oka wydawała się dziennikarką, chociaż jej dość dziecinny wygląd od razu przekreślił przeczucia dziewczyny.
 - Nie jesteś stąd? - spytała brunetka, patrząc na siedemnastolatkę.
 - Nikt chyba nie jest. - stwierdziła obojętnie. - Widzisz tego faceta? Pochodzi z Hiszpanii. Podczas rozmów przez telefon dziwnie akcentuje literkę "r". Albo ta kobieta. Wydaje mi się, że jest Włoszką.
Pokiwała głową z aprobatą. Każde słowo czarnowłosej wydawało się być idealnie zaplanowane.
 - Jestem Jade. 
Dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona. Najwidoczniej nie za często ktoś jej się przedstawiał.
 - Leigh-Anne. - odparła, zakładając nogę na nogę.
Mulatka zniecierpliwiona, zaczęła rozglądać się mając nadzieję, że Jade nie będzie starała się rozwinąć rozmowy.
 - Więc, Leigh - zaczęła. - co tu robisz sama?
 - To już dłuższa historia. - mruknęła, spoglądając na swoje trampki, które nie należały do najnowszych.
 - Mamy czas. - uśmiechnęła się pogodnie.
I ten jeden, szczery uśmiech wystarczył by Pinnock zaufała Thirlwall.